piątek, 22 sierpnia 2014

Tychy: Paprocany

Zbieranie wiadomości, zdjęć na bloga zawsze sprawiało mi wielką przyjemność. W końcu miło czasami ruszyć się z rolkami i pojeździć w nowym miejscu. Tak było do czasu, gdy odwiedziłem Paprocany...

Rozczarowanie którego doznałem, zorganizowałem sobie na własne życzenie. W końcu dość często pojawiam się na Paprocanach, tyle tylko, że zazwyczaj uzbrojony w rower, nie w rolki. A że nie przyglądnąłem się nigdy nawierzchni pod kątem użytkowania jej na rolkach, to i się zdziwiłem...


Faktem jest, że Paprocany są przyjazne dla rowerzystów: mamy tu wygodne, w miarę równe uliczki, kilka ładnych kilometrów ciekawych widokowo tras, liczne miejsca gdzie można stanąć i podładować organizm chłodniutkim piwem (bezalkoholowym oczywiście).
Niestety w przypadku rolek już nie jest tak dobrze. Pomimo, że tereny wokół jeziora są w sporej części uporządkowane (i nadal są modernizowane), to już teraz ścieżki nie do końca sprzyjają jeździe na rolkach. Kostka (ta żółta na zdjęciach) potrafi zablokować rolki lub pociągnąć kółka w przestrzeni pomiędzy kostkami niczym w koleinie, co skutkuje dużym prawodpodobieństwem bliskiego kontaktu z ziemią. Część "czerwona" na zdjęciach, to właściwa droga dla rowerów. Jej łączna długość (bez przerywników typu mostki, inna nawierzchnia itp zagrażających życiu) to około jednego kilometra. Gdy człowiek już zaczyna łapać wiatr w żagle okazuje się, że... skończyła się droga.



Szukając w najbliższej okolicy jeziora uliczek, dojazdów bądź ścieżek nadających się do jazdy na rolkach, niestety natrafiałem jedynie na osiedlowe uliczki z dość dużym ruchem samochodów osobowych. Jedyna w miarę spokojna ulica była w takim stanie, że przyjemność korzystania z niej była porównywalna z tarciem gołym tyłkiem po tarce do jarzyn. Zardzewiałej tarce. Wysmarowanej dodatkowo pieprzem i pikantną papryką.



Czy wrócę na Paprocany z rolkami? Na pewno nie... Za to z rowerem bardzo chętnie.
W końcu mamy do czynienia z sympatycznym terenem wypoczynkowym, gdzie można odsapnąć przy plaży, w razie potrzeby schronić się przed tłumem w krzakach, oraz - co najważniejsze - napić się lokalnego piwa. Że niby taka tradycja - jesteśmy w Tychach, pijemy Tyskie, etc... W końcu zawsze znajdzie się jakiś powód lub ideologia do dorobienia by wypić kufelek złocistego ;)

Lokalizacja: Tychy, ul. Parkowa 17; zobacz też: Google Maps; FaceBook.







1 komentarz: